Byliśmy dzisiaj na wycieczce na parking przed tym dużym sklepem – państwo nakupowali jedzenia dla mnie i dla Asy i jeszcze inne rzeczy, które kiepsko pachną. Potem pojechaliśmy nie do domu, ale niedaleko – tam, gdzie dzisiaj przyjechała Luna.
Biegałyśmy znowu do upadłego. Panie robiły zdjęcia, a my biegałyśmy. Potem chciałam zjeść z miski, ale Luna na mnie warczała. Po chwili odwróciła łeb, więc podjadłam i ja na nią zaczęłam warczeć. Nie wiem tylko, po co moi państwo się wtrącili. Oni nie zawsze rozumieją, jak powinni się zachować. jeszcze nad nimi popracuję. Ale umówiliśmy się z Luną i jej Państwem na spotkanie w tym tygodniu. Fajnie!