Sierpniowa noc. Już lato ma się ku zmierzchowi.
Syriusz, psia gwiazda, znika podkulając ogon,
kot Stefan jednym uchem granie świerszcza łowi.
Pies śpi. Cisza. Na stole śledzie i samogon.
Ciężko zwisa ma głowa. Od bezbrzeżnej pustki
zaraz wyeksploduje niczym super-nowa,
lecz w deszczu pijanych komet, w srebrze rybiej łuski
nic już się nie rozjaśni. Bo światło się chowa.
Głowa z hukiem wzlatuje, hen, ku czarnym łąkom
w pościgu za gwiazdami chyża jak pies gończy.
Oto jest mej codziennej kosmogonii obrzęd
póki wódka na stole i śledź się nie skończył.