Byliśmy całym stadem w Warszawie. Tylko Asa została na straży. Cały czas byłam przywiązana – to szalenie denerwujące. Pani poszła sobie gdzieś, a obcy pan przyniósł mi miskę wody, a panu – kawę. Potem pani wróciła, a pan poszedł (też tam, bo potem pachniał tak samo). Mnie i mojemu panu nie podoba się miasto, wolę nasz dom i ogród. Miasto nieładnie pachnie.
Pani mówi, że jej to nie szkodzi…